W okresie gomułkowskiej odwilży w PRL zaczęło się ukazywać
strasznie niekomunistyczne i prokapitalistyczne czasopismo AMERYKA. Było wydawane przez Wydawnictwo Rządu Stanów Zjednoczonych
i drukowane w USA na przepięknym, wyróżniającym się od większości krajowej
prasy zrobionej z byle czego, papierze kredowym. W dodatku szata graficzna AMERYKI była taka mocno kolorowa, czasopismo
samym wyglądem przyciągało wzrok i odciągało umysły Polaków od budowania
komunistycznego jutra.
Nie mówiąc w ogóle o zawartości, która promowała wszystko,
co w tej Ameryce było fajne. Muzykę, modę, samochody, zarobki, amerykański konsumpcjonistyczny
styl życia. Podawała mrożące krew w komunistycznych żyłach herezje. Na przykład
o tym, że przeciętny amerykański robotnik podjeżdża co rano pod fabrykę, w
której pracuje, własnym samochodem. W Polsce było to oczywiście nie do
pomyślenia, a takie nowiny podchodziły niemalże pod gatunek science-fiction.
Na łamach AMERYKI
znaleźć można było dobrze przetłumaczone przedruki z czołowych amerykańskich
periodyków takich jak Vogue czy Life. Oprócz tego w którychś trudnych do
zidentyfikowania numerach w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych znalazły się
interesujące fonograficzne załączniki – czerwone, jednostronnie płytki flexi z
nagraniami amerykańskiego jazzu. A konkretnie Milesa Davisa (My Funny Valentine) i Modern Jazz
Quartet (Sketch z albumu Third Stream Music nagranego z triem
Jimmy’ego Giuffre i kwartetem smyczkowym Beaux Arts). Dokładne umiejscowienie chronologiczne
tych wydawnictw nie jest sprawą łatwą – poszczególne edycje AMERYKI, będącej z założenia
miesięcznikiem, nie są opatrzone żadnymi datami a jedynie numerami. Osobiście
nie spotkałem w żadnym numerze czasopisma informacji o dołączonych nagraniach.
Płyty mają średnice 17,5cm, wyprodukowano je niewątpliwie w
Stanach Zjednoczonych, są nagrane z prędkością 33 1/3 obrotów na minutę i
brzmią zadziwiająco dobrze, nie ustępując znacznie oryginalnym longplayom. Do
każdej z nich jest dedykowana koperta z rzetelnym opisem zawartości i biogramem
wykonawców nieznanego autorstwa.
Nakład tych krążków jest również ciężki do określenia. Do
dzisiaj w stanie umożliwiającym odtwarzanie przetrwało ich stosunkowo niewiele,
do czego mogły przyczynić się delikatność nośnika - płyty flexi są podatne na
pękanie i powstawanie zmarszczek – oraz zalecenie by do odtwarzania przykleić
płytę do talerza taśmą nadrukowane na nośnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz