Każdy meloman zainteresowany płytami gramofonowymi
wyprodukowanymi w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych prędzej czy później
zetknie się z pozoru niewinnym a iście koszmarnym uszkodzeniem nośnika.
Wyjmując gdzieś na bazarze czy w antykwariacie wiekowy krążek z jego obwoluty,
zauważy szarą, matową plamę na jego powierzchni. Jeśli odważy się na zakup, przy odtwarzaniu, za każdym razem, kiedy igła adapteru przejedzie przez
to zmatowione miejsce, usłyszy wyraźny szum z głośnika. Może zdarzyć się tak że szum będzie na tyle silny, że znacznie wybije się ponad
poziom nagrania. Wśród pasjonatów muzyki na czarnych płytach można znaleźć
wiele rozmaitych hipotez dotyczących przyczyn tych uszkodzeń, zaczynając od
zwalania winy na odtwarzanie krążków na gramofonach ze zmieniaczem, a kończąc na
teoriach jakoby było to nic innego jak wbity w powierzchnię płyty brud. Nic
bardziej mylnego.
Uszkodzenia, o których mowa mają charakter chemiczny i nie
wiążą się w żaden sposób z zużyciem nośnika wskutek eksploatacji. Są efektem
nieprawidłowego przechowywania, będącego często wyrazem nadmiernej dbałości o
płyty i ich poligrafię. Reakcja chemiczna, która pozostawia po sobie trwałe
ślady na czarnych krążkach, jest wywoływana przez niektóre tworzywa sztuczne, w
tym polietylen, zwłaszcza ten niskiej gęstości (oznaczany skrótem LDPE – low density polyethylene). Polichlorek
winylu, czyli materiał z którego zrobiony jest typowy longplay, jest
praktycznie wieczny jeśli odpowiednio przechowywany. Niestety obecność
niektórych polimerów w pobliżu płyty winylowej powoduje jej przyśpieszoną
degradację, która polega na odchlorowaniu tworzywa płyty i jego
zeszkleniu. Mówiąc prościej, w pobliżu niektórych plastików płyta gramofonowa
starzeje się wielokrotnie szybciej niż powinna, co objawia się utratą kluczowej
dla odtwarzania właściwości, jaką jest gładkość powierzchni. Widoczne sine
zmatowienie powierzchni płyty, która w uszkodzonym w ten sposób miejscu staje
się nieco bardziej szorstka w dotyku jest typowym objawem. Owa szorstkość
skutkuje zwiększonym tarciem pomiędzy igłą adaptera a rowkiem, co z kolei
przejawia się mniej lub bardziej wydatnym szumem w głośniku.
Przechodząc do przykładów niebezpiecznego towarzystwa dla
kolekcji płyt, odradza się przede wszystkim korzystanie z popularnych
kilkadziesiąt lat temu okrągłych, plastikowych stojaków oraz przechowywanie
płyt w starych okładkach zewnętrznych z grubego PCV o wysokiej przejrzystości,
często łączonego widocznymi szwami lub zgrzewami. Obwoluty tego typu były
popularne przede wszystkim na Zachodzie. W związku z ogromnym wzrostem importu
płyt z zagranicy w ostatnich latach, co raz więcej tego typu okładek trafia na
polski rynek wraz ze sprowadzanymi albumami. Kolejnym potencjalnym
niebezpieczeństwem są wewnętrzne folie do przechowywania płyt wykonane z
polietylenu niskiej gęstości (LDPE), stosowane przez polskie wytwórnie od
przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych do połowy lat
siedemdziesiątych. Folie tego typu były przeważnie półokrągłe, rzadziej
kwadratowe. Z kolei typowe druciane stojaki do płyt, bardzo popularne
kilkadziesiąt lat temu, są nie tyle bezpośrednimi szkodnikami co
katalizatorami reakcji. Oparcie płyty na takim stojaku w połączeniu z folią
LDPE skutkuje pojawieniem się na powierzchni winylu matowego odcisku w
kształcie odwróconej litery „v” o zaokrąglonym wierzchołku. Ponadto stojaki te
uszkadzają poligrafię, zostawiając swój odcisk na co delikatniejszych,
nielaminowanych okładkach.
Należy pamiętać, że w przypadku dwóch pierwszych
wymienionych wyżej potencjalnych niebezpieczeństw, to jest stojaków i grubych
obwolut z plastiku, nie chodzi jedynie o bezpośrednią bliskość do płyty. Przed
tego typu uszkodzeniem chemicznym nie jest w stanie ochronić krążka ani jego
okładka, choćby była laminowana, ani koperta wewnętrzna.
Z drugiej strony, to wszystko nie znaczy jednak, że przechowywanie
drogocennej płyty w grubej plastikowej obwolucie, czy też na stojaku z tworzywa
sztucznego skazuje ją na zagładę. Ryzyko zeszklenia się winylu poprzez reakcję
z sąsiadującym tworzywem sztucznym zależy od masy owego niebezpiecznego
polimeru – z tego powodu najgorzej jej z grubymi obwolutami z PCV i stojakami - i zachodzi w zasadzie wyłącznie przy występowaniu
dodatkowych czynników: wysokiej temperatury otoczenia i jego ograniczonej przewiewności. Tak więc największe prawdopodobieństwo
nieodwracalnego uszkodzenia płyty zachodzi przy dużej kolekcji longplayów przechowywanych
w grubych okładkach ochronnych w gorącym i dusznym pomieszczeniu. W innych
przypadkach tego typu postępowanie z kolekcją płyt może okazać się dla nich
najzupełniej bezpieczne.
Płyty gramofonowe same w sobie są bardzo odporne na typowe
uszkodzenia fizyczne w porównaniu z rozmaitymi nośnikami cyfrowymi. Atoli warto
jednak nie narażać ich niepotrzebnie na uszkodzenia wynikające z przesadnie
ostrożnego podejścia, które streścić można znanym powiedzeniem „bułkę przez
bibułkę…”. Współczesne folie na okładki nie stanowią zagrożenia dla nośnika,
podobnie jak i dobrej jakości wewnętrzne obwoluty z polietylenu wysokiej
gęstości (HDPE). Obecnie na rynku praktycznie nie występują nowe obwoluty z
LDPE. Z pewnością bezpieczne dla płyt są koperty papierowe, o ile tylko nie są
wykonane ze sztywnego kartonu.
Zdjęcia, niestety nie najlepiej ukazujące uszkodzenia chemiczne (plamy), przedstawiają pierwsze izraelskie wydanie płyty "Boots" Nancy Sinatry, importowane i dostępne w oficjalnej sprzedaży w PRL około 1966 roku.
Bardzo dobry i prawdziwy artykuł
OdpowiedzUsuńFolmi zajmuje się produkcją opakowań foliowych. Bogata oferta worków ogrodniczych, na opał, a także taśm, rękawów, półrękawów i przekładek foliowych pozwala dobrać produkty do potrzeb własnej działalności.
OdpowiedzUsuńWarto zajrzeć na stronę https://www.folmi.pl/ i zapoznać się z asortymentem.