25 kwietnia

Os Mutantes (1968)



Zespół Os Mutantes, założony w 1966 roku w Sao Paulo stanowi sam w sobie jeden z najważniejszych rozdziałów historii brazylijskiej muzyki dwudziestego wieku. Jest jednym z naczelnych przedstawicieli ruchu Tropicalia, którego główne hasło to antropofagia kulturowa, czyli brutalne i bezlitosne łączenie najrozmaitszych ogólnoświatowych inspiracji. Co doskonale słychać na kipiącym eklektyzmem i z pewnością przełomowym pierwszym albumie grupy wydanym w 1968 roku.

Już pierwsze dźwięki piosenki Panis et Circenses, będącej manifestem wspomnianego ruchu kulturowego, przenoszą słuchacza do bajkowego, kolorowego świata, w którym nie brak ewidentnych nawiązań do płyty, która rok wcześniej zrewolucjonizowała muzykę popularną, czyli Sgt Pepper’s Lonely Hearts Club Band. Pomimo siły oddziaływania Sierżanta Pieprza brazylijskie trio nie jest atoli zapatrzone w brytyjskie arcydzieło, łącząc do tej inspiracji echa północnoamerykańskiego kompozytorstwa, nie tylko tego wyrafinowanego, przywołującego wokalne harmonie The Beach Boys, ale też intensywnie rozwijającej się na obydwu wybrzeżach Stanów Zjednoczonych awangardy. Oprócz tego na longplayu nie brakuje eksplicytnych odniesień do muzyki z Europy kontynentalnej, w tym znakomitego wykonania Le premier bonheur du jour z repertuaru Françoise Hardy. Tej mieszance towarzyszy śmiała dawka tropikalnej samby oraz bardzo awangardowe eksperymentatorstwo instrumentalne, w dużej mierze oparte na elektronicznym geniuszu brata jednego z członków zespołu.
Płyta od samego początku do końca oferuje psychodeliczną podróż przez miriadę gatunków i styli, która niekiedy przyjmuje formę pastiszu, kiedy indziej subtelnej parodii. Debiut Os Mutantes jest być może jedną z najbardziej wewnętrznie różnorodnych płyt nagranych w latach sześćdziesiątych. Zespół, w przeciwieństwie do The Beatles na Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band, nigdy nie schodzi na ziemię, oferując nieprzerwany muzyczny trip z niewielką ilością momentów wytchnienia, co może nieco utrudniać obcowanie z tą muzyką dla niewprawionego słuchacza.

Na szczególne uznanie zasługuje realizacja płyty, która, biorąc pod uwagę niesłychanie gęstą aranżację Rogerio Duprata i mnogość ścieżek, utrzymuje bardzo dobrą dynamikę i spójne brzmienie, za co należą się oklaski dla realizatora nagrań. Ten brazylijski album nie odstaje pod tym względem od wybitnej pracy George’a Martina z liverpoolską czwórką, przebijając wiele aspirujących produkcji z Europy i Stanów Zjednoczonych.
Os Mutantes nie zdobyli pierwotnie żadnej znaczącej popularności w Europie i Stanach Zjednoczonych, ograniczając swój sukces do Ameryki Południowej. Ich muzyka stała się szerzej znana dopiero po dwudziestu latach, kiedy pojawienie się płyt kompaktowych przyniosło wznowienie materiału na nowym nośniku. To właśnie wtedy jednymi z ich apologetów stali się David Byrne (Talking Heads) i Kurt Cobain (Nirvana), który nawet napisał list do jednego z członków grupy, namawiając go do wznowienia działalności zespołu.

Sytuacja wydawnicza nagrań Os Mutantes przedstawia się niestety nie najlepiej. Jedyną dostępną reedycją dobrej jakości jest oficjalne wznowienie na płycie kompaktowej. Jeśli chodzi natomiast o wydania analogowe, sprawa wygląda dość beznadziejnie – płyta pierwotnie ukazała się tylko w kilku krajach Ameryki Południowej, na pierwszą i chyba jedyną sensowną reedycje należało czekać do 1986 roku. Żadna z kilku obecnie dostępnych reedycji winylowych nie ma dobrej opinii. 



1 komentarz:

Copyright © 2016 Rytm i piosenka , Blogger