Accolade to jeden z wielu niesłusznie zapomnianych zespołów sprzed
prawie półwiecza. Ta angielska grupa, wykonująca muzykę będącą amalgamatem
brytyjskiej muzyki folkowej, akustycznego jazzu i odrobiny rocka progresywnego,
działała na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Co ciekawe,
Accolade nie było przypadkową zbieraniną muzyków-amatorów, a supergrupą
zrzeszającą obiecujących i utalentowanych artystów. Przez zmieniające się na
przestrzeni kilku lat działalności składy zespołu przewinęli się Gordon
Giltrap, mający już wówczas na koncie dwa longplaye wydane przez Transatlantic;
Don Partridge z jednym autorskim albumem wydanym po obu stronach Atlantyku;
Wizz Jones o podobnym dorobku i rozpoznawalności; Malcolm Poole, basista znany
z zespołu The Artwoods.
Grupa nagrała dwa dobrze wyważone albumy, pełne innowacyjnego
połączenia folkowego grania na gitarach akustycznych, swingującego fletu i
jazzującej sekcji rytmicznej. Pierwszy album z lipca 1970 roku, wydany w Anglii
i jakimś cudem również w Stanach Zjednoczonych, jest świadectwem dobrze
przemyślanej koncepcji folku wychodzącego poza powielanie tradycyjnych piosenek
i ich konserwatywnych wykonań.
Uwagę zwracają dwa dłuższe, około dziesięciominutowe utwory – Ulysees i bardzo ciekawe wykonanie
piosenki Nature Boy napisanej przez
amerykańskiego protohipisa edena ahbeza* i znanej z repertuaru Nat King Cole’a
oraz The Great Society. W środkowej części tego nagrania pojawia się zupełnie
nietypowe dla muzyki folkowej metrum 5/4, kojarzone przede wszystkim ze sławnym
Take Five kwartetu Dave’a Brubecka.
Drugi album zespołu – Accolade 2
– nagrany w nieco innym składzie i wydany wyłącznie w Wielkiej Brytanii w 1971
roku, jest stylistycznie podobny do pierwszego nie tylko za sprawą okładki,
skądinąd bardzo ciekawej i estetycznej. Nagrania
prezentują bardziej harmonijną mieszankę różnych stylów muzycznych, przez co
całość cechuje się większą spójnością, sugerując atmosferę folkowego wieczoru
przy ciepłym kominku. Zespół z drugiej płyty wydaje się nieco lepiej zgrany i
skupiony na wspólnej wizji muzyki, co może być wynikiem skandynawskiej trasy
koncertowej odbytej wspólnie z zespołem Rare Earth przed ponownym wejściem do
studia nagraniowego.
Spójność i harmonijność materiału na Accolade 2 nie została jednak okupiona odejściem od eklektyzmu – na
płycie znajdziemy nietypowe wykorzystanie efektu wah-wah w połączeniu z gitarą
akustyczną w utworze Spider to the Spy,
piosenkę Snakes in a Hole szwedzkiego
zespołu Made in Sweden i jedenastominutową autorską kompozycję Cross-Continental Pandemonium Theatre
Company, będącą literackim nawiązaniem do powieści Something Wicked This Way Comes (przetłumaczonej na polski jako Jakiś potwór tu nadchodzi) Raya Bradbury’ego.
Pomimo jakości nagranego materiału, obydwa albumy były zupełnym fiaskiem
z punktu widzenia komercyjnego. Nie pomógł zadziwiający fakt wydania pierwszej
płyty grupy w Stanach Zjednoczonych przez olbrzymią wytwórnie Capitol. Dorobek
Accolade szybko przepadł w mrokach niepamięci, doceniony jedynie przez
nielicznych kolekcjonerów płyt. Na reedycję którejkolwiek z płyt należało
czekać aż trzydzieści pięć lat (w 2006 w Japonii wznowiono na płycie kompaktowej
Accolade 2), podczas kiedy ceny
oryginalnych wydań zdążyły poszybować w niedostępne dla większości przeciętnych
melomanów rejony.
*eden ahbez (właściwie George
Aberle) uważał, że jedynymi słowami godnymi rozpoczynania ich wielką literą są „Bóg”
i „Nieskończoność”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz