Polski jazz przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych
kojarzy się ze wszystkim, co wtedy w kulturze PRL było najlepsze. Z
nowoczesnym, praktycznym i ponadczasowym wzornictwem, z polską szkołą plakatu i
z kultowymi filmami Wajdy i Kawalerowicza, w których to zresztą ta muzyka
odgrywała nieraz istotną rolę. Na szczególną uwagę zasługują również, niestety
bardzo rzadkie, wyjątkowe okładki jazzowych płyt Polskich Nagrań, projektowane
przez znakomitego grafika światowej sławy.
Powojenny polski jazz, przed 1956 rokiem traktowany bardzo
niechętnie przez ówczesne władze, stał się jedną z ikon okresu małej
stabilizacji, będąc wówczas muzyką modną i, przynajmniej w początkowym okresie
niekrępowanego funkcjonowania, poważaną w kraju. Zespoły jazzowe pojawiały się
i wychodziły z piwnicznego ukrycia niczym grzyby po deszczu. W bardzo krótkim
czasie zespoły takie jak te prowadzone przez Krzysztofa Komedę, Jana
"Ptaszyna" Wróblewskiego, Zbigniewa Namysłowskiego czy Jerzego
Miliana osiągnęły światowy poziom, tworząc przy tym fundament polskiej szkoły
modern jazzu. Kolejne sukcesy "naszych" na światowych estradach oraz kolaboracje
z zagranicznymi artystami z wysokiej półki sprawiły, że Polacy zostali
dostrzeżeni jako oryginalni i dobrzy jazzmani, przy czym szczególną renomę
zdobyli w Skadynawii. Co jest przyczyną tego nietypowego, północnego sukcesu?
Słuchając nagrań cenionych w tej epoce zespołów skandynawskich takich jak Eje
Thelin Quintet, trudno nie zauważyć pewnych podobieństw między polską a
skandynawską szkołą jazzu. Nie można przy tym zapomnieć, że przecież pierwszy
prawowity album Krzysztofa Komedy – Ballet
Etudes - został nagrany i ukazał się nie gdzie indziej jak w Danii.
Wybuch popularności jazzu w Polsce jest, obok filmów z
Zbigniewem Cybulskim, jednym z najwyraźniejszych symboli kulturowych aspektów
odwilży 1956 roku. Oprócz sopockich festiwali w 1956 i w 1957 roku poświęconych
temu do niedawna bardzo źle widzianemu gatunkowi muzycznemu, po raz pierwszy
zaistniało wtedy czasopismo „Jazz”, założone przez Józefa Balceraka. Ukazywało
się co miesiąc, z wyjątkiem dwumiesięcznego numeru wakacyjnego, będąc
najważniejszym wydawnictwem promującym zachodnią muzykę jazzową i popularną za
żelazną kurtyną. Poziom merytoryczny i graficzny kilkunastostronicowego „Jazzu”
budzi podziw. Na łamach czasopisma prezentowano również szerzej nieznanych,
dziś zapomnianych wykonawców big beatu z całego świata. W tym okresie nie
zabrakło też istotnego rozwoju polskiej fonografii jazzowej, która już w latach
sześćdziesiątych znalazła swoich amatorów na całym świecie. Czarne krążki
tłoczone przez warszawską Muzę eksportowane poprzez przedsiębiorstwo Ars Polona
trafiały na półki miłośników modern jazzu nawet za oceanem.
W ofercie przedsiębiorstwa państwowego Polskie Nagrania
pojawiało się co raz więcej płyt z nagrywanym w kraju jazzem: na początku były
to EPki (17cm, 45 obr.) oraz 25cm LP, potem pojawiły się również pełnowymiarowe
LP oraz single. Zasadnicza większość tych wydawnictw pojawiała się w
księgarniach i innych punktach sprzedaży płyt w standardowych kopertach
firmowych tłoczni. W okolicach 1961/1962 roku Polskie Nagrania zatrudniły
cieszącego się krajową renomą wybitnego, młodego grafika - Rosława
Szaybę, znanego już wtedy z licznych plakatów, między innymi reklamujących
międzynarodowy warszawski festiwal Jazz Jamboree. Zaledwie kilka lat później
Szaybo, doceniony zagranicą, został zatrudniony jako dyrektor artystyczny
angielskiego CBS. Jednym z pierwszych zleceń, jakie dostał w Polskich
Nagraniach było zaprojektowanie luksusowych, przeznaczonych wyłącznie na
eksport, dedykowanych okładek do polskich płyt z jazzem.
Te okładki, o bardzo dobrych walorach estetycznych, nieustępujące modernistycznym perełkom takich wydawnictw jazzowych jak Blue Note czy Impulse! trafiały między innymi do RFN, USA i Skandynawii. Do dziś to właśnie na tych rynkach najłatwiej o znalezienie wersji eksportowych jazzowych płyt Muzy. Oprócz spisu utworów i informacji o wykonawcach, na obwolutach eksportowych umieszczano przeważnie teksty prezentujące sylwetkę lidera grupy w języku angielskim. Okładki te miały zadrukowane grzbiety, co patrząc na polskie wydawnictwa płytowe z późniejszych lat PRL wydawałoby się niemożliwym luksusem. Nie był to jednak atrybut wyłącznie wersji eksportowych "na bogato" - w tym okresie nieliczne w sprzedaży krajowej polskie płyty posiadające dedykowane okładki również miały na cienkich grzbietach podane bardzo drobnym drukiem tytuł i numer katalogowy. Niektóre z okładek eksportowych - głównie te z festiwalu Jazz Jamboree '62 - były laminowane. W obwolutach projektu Rosława Szayby ukazywały się nie tylko nowe nagrania, ale również reedycje płyt wydawanych w latach 1957-1960, począwszy od krążka z sopockimi nagraniami Emil Mangelsdorff Swingtet, Hot Clubu Melomani i Spree City Stompers opatrzonego numerem L0159.
Wywiad z Rosławem Szaybą zamieszczony w czasopiśmie Jazz, styczeń 1963. |
Te okładki, o bardzo dobrych walorach estetycznych, nieustępujące modernistycznym perełkom takich wydawnictw jazzowych jak Blue Note czy Impulse! trafiały między innymi do RFN, USA i Skandynawii. Do dziś to właśnie na tych rynkach najłatwiej o znalezienie wersji eksportowych jazzowych płyt Muzy. Oprócz spisu utworów i informacji o wykonawcach, na obwolutach eksportowych umieszczano przeważnie teksty prezentujące sylwetkę lidera grupy w języku angielskim. Okładki te miały zadrukowane grzbiety, co patrząc na polskie wydawnictwa płytowe z późniejszych lat PRL wydawałoby się niemożliwym luksusem. Nie był to jednak atrybut wyłącznie wersji eksportowych "na bogato" - w tym okresie nieliczne w sprzedaży krajowej polskie płyty posiadające dedykowane okładki również miały na cienkich grzbietach podane bardzo drobnym drukiem tytuł i numer katalogowy. Niektóre z okładek eksportowych - głównie te z festiwalu Jazz Jamboree '62 - były laminowane. W obwolutach projektu Rosława Szayby ukazywały się nie tylko nowe nagrania, ale również reedycje płyt wydawanych w latach 1957-1960, począwszy od krążka z sopockimi nagraniami Emil Mangelsdorff Swingtet, Hot Clubu Melomani i Spree City Stompers opatrzonego numerem L0159.
<
|
Dokładna lista wszystkich tytułów w eksportowych okładkach
jest nieznana, toteż zachęcam wszystkich zainteresowanych do jej
współtworzenia. Dotychczas udało mi się sporządzić ją w następującym kształcie:
Płyty 7":
N0152 -
Jazz Jamboree 1960 nr 1 - New Orleans Stompers - jako Doctor Jazz
N0184 - Wróblewski Jazz Quintet - Moods
N0187 -
Bernt Rosengren with Komeda Trio - Jazz Jamboree 1961 nr 4 - jako Crazy Girl
N0200 - The Wojciech Karolak Trio*
N0201 - Andrzej Kurylewicz + 3*
N0202 - Wanda Warska - Wanda Warska Sings Standarts*
N0217 - "Drążek" Kalwiński Trio - Sylvie In Blue
N0217 - "Drążek" Kalwiński Trio - Sylvie In Blue
N0226 - All
Stars Swingtet - Swingin' Upstairs
N0228 -
Jazz Jamboree 1962 nr 5 - Wadim Sakun Sextet
N0229 - The
Jazz Rockers - Holiday Moods
Płyty
10":
L0159 -
Festiwal Jazzowy Sopot 1957 - Jazz by the sea (reedycja)
L0161 -
Festiwal Jazzowy Sopot 1957 - Albert Nicholas
L0291 - Willis Conover meets Polish Jazz (w Polsce jako
Spotkanie z Conoverem w Polsce)
L0348 - Andrzej Kurylewicz i Wanda Warska - Somnambulists
(reedycja) (w Polsce jako Somnambulicy)
L0370 -
Jazz Jamboree 1961 vol. 2
L0395 -
Jazz Jamboree 1962 vol. 2 - The Eje Thelin Quintet
L0396 -
Jazz Jamboree 1962 vol. 3 - Wadim Sakun Sextet / Louis Hjulmand Quartet
L0397 -
Jazz Jamboree 1962 vol. 4 - Jorgen Leth Quintet / Igor Caplinski
Płyty 12":
XL 0127 - Jazz Jamboree 1961 nr 1
*Na temat okładek płyt N0200, N0201, N0202 wiadomo bardzo
niewiele i te obwoluty są ekstremalnie rzadkie, toteż nie ma pewności co do ich
przeznaczenia rynkowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz