Mało kto wie, że w połowie lat sześćdziesiątych, w apogeum
Gomułkowskiej małej stabilizacji w Polsce miały okazję nagrywać i wydawać płyty
zespoły z europejskiej mekki muzyki beatowej – Wielkiej Brytanii. Co więcej,
pierwszy wydany w PRL pełnoprawny longplay z tego typu młodzieżowymi dźwiękami
to album zespołu The London Beats, zresztą jedyny w ich krótkiej karierze. O
ile ta płyta jest względnie popularna – pierwotny nakład wyniósł
najprawdopodobniej 40 000 egzemplarzy – i o samym zespole wiadomo
praktycznie wszystko, to materiał naprędce nagrany w kościele przez
londyńczyków podczas trasy koncertowej w 1964 roku nie doczekał się żadnego
współczesnego, oficjalnego wznowienia w wersji cyfrowej. Jest to i tak nic w
porównaniu z drugą brytyjską big beatową grupą, jakiej dotknął zaszczyt
zapisania się na zawsze w wytłoczonych przez pionkowski Pronit rowkach płyt
gramofonowych – The Phantoms.
Próżno szukać o nich jakichkolwiek informacji w publikacjach
w języku polskim, a mało oryginalna nazwa znacznie utrudnia poszukiwania w
źródłach obcojęzycznych. W dodatku wspomniane wyżej płyty – dwie siedmiocalowe
EPki – należą do najrzadszych polskich winyli big beatowych. Ukazały się w
drugiej połowie 1966 roku w szczupłym nakładzie i nie cieszyły się zbytnio
zainteresowaniem potencjalnych, młodocianych nabywców. Ale kto to w ogóle był,
co to za grupa, skąd?
Szkocki zespół The Phantoms został najprawdopodobniej
założony w 1964 roku w niewielkim rybackim miasteczku Buckie w hrabstwie Moray
przez rozmiłowanych w atomowo rozprzestrzeniającej się muzyce rockowej
nastolatków: Stuarta Geddesa, Franka Haya, Williama Smitha, Stephena Wojcika i
Briana Caldera. Na pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać i już pod
koniec roku grupa zdobyła drugie miejsce w lokalnym konkursie młodych grup
beatowych. Również wtedy miał miejsce nietypowy incydent, w wyniku którego
zostali prawnie ukarani menadżer zespołu i dwóch ojców młodocianych muzyków.
Powodem tych kłopotów z prawem było to, że członkowie grupy, spośród których
najstarszy liczył sobie siedemnaście lat, grali w klubach za pieniądze, co
według ówczesnego szkockiego prawa było niedopuszczalne. Rozwiązanie to miało
zapobiegać demoralizacji młodzieży.
Gdzieś pomiędzy 1965 a 1966 skład The Phantoms uległ
zmianie, latem 1966 roku przybierając następującą postać: William Smith – lat
17 – gitara prowadząca, Steve Coull – lat 15 – saksofon, Stephen Wojcik – lat
16 – organy i śpiew, Stewart Geddes – lat 16 – perkusja oraz Eric Farquhar –
lat 16 – gitara basowa i śpiew. To właśnie wtedy miało miejsce najważniejsze
wydarzenie w historii tej małoznaczącej szkockiej grupy – trasa koncertowa po
wygłodniałej, żądnej modnych, zachodnich brzmień Polsce. Ten nietypowy wyjazd
został w dużej mierze zorganizowany przez Emila Wójcika, polskiego imigranta,
ojca organisty zespołu. Od końca lipca do ostatnich dni wakacji The Phantoms
znaleźli się w zupełnie odmiennej od ojczystej rzeczywistości, w której mogli
poczuć się jak prawdziwe gwiazdy wielkiego formatu. U siebie mogli dzielić
scenę co najwyżej z innymi grupami podobnej klasy, nie mając szans na przebicie
się i wydanie płyty, podczas kiedy w Polsce grali razem z największymi
krajowymi zespołami, między innymi z Niebiesko-Czarnymi. Na ich koncerty
organizowane w największych salach PRLu ściągały tysiące miłośników mocnego
uderzenia, z których mało kto wiedział cokolwiek o skromnej karierze młodych
Szkotów. Liczyło się to, że przyjechali z matecznika europejskiego rokenrola,
że przywieźli ze sobą nieosiągalny w komunistycznej Polsce sprzęt i wykonywali
na żywo znane z fal Rozgłośni Harcerskiej utwory The Small Faces i The
Hollies. Punktem kulminacyjnym polskiej trasy
koncertowej The Phantoms był dwukrotny występ w warszawskiej Hali Gwardii 21
sierpnia 1966.
Płyty The Phantoms wydane w Polsce w 1966 roku. |
Podobnie jak to miało miejsce z zespołem The London Beats, grupie zaproponowano udział w sesji nagraniowej, która zaowocowała trzema niesłychanie rzadkimi stronami popularnych w okresie małej stabilizacji „czwórek” - siedmiocalowych płyt na czterdzieści pięć obrotów z najczęściej czterema utworami o łącznym czasie trwania około dziesięciu - dwunastu minut. Krążki te zostały pospiesznie wydane przez Pronit jeszcze w 1966:
N0432 – “Hello Josephine” / “What Kind of Girl” / “Talking
About You” / “Since I Lost My Baby”
N0434 – “You Must Believe Me” / “Hey Girl” (tylko strona A,
na stronie B umieszczono dwa nagrania zespołu Pięć Linii: „Posłuchaj co ci
powiem” oraz „Pożegnanie ze szkołą”).
Pronit N0432 - strona A |
Pronit N0432 - strona B |
Pronit N0434 - strona A |
Jakość realizacji nagrań jest zadziwiająco dobra i zdaje się przyzwoicie oddawać brzmienie i umiejętności muzyczne zespołu, które, biorąc pod uwagę ich niezwykle młody wiek, były godne owacji. Repertuar grupy był dosyć zróżnicowany - na płytach znajdziemy eklektyczną mieszankę piosenek od Fatsa Wallera po ostry, oparty na surowym, przesterowanym dźwięku gitary elektrycznej repertuar The Small Faces. The Phantoms wychodzili poza typowe, usilne odwzorowywanie hitów z czołowych miejsc list przebojów, poddając niezwykle udanej bigbityzacji melancholijne „Since I Lost My Baby” pierwotnie wykonywane przez amerykański zespół wokalny The Temptations. Można zaryzykować stwierdzenie, że to nieznane przez nikogo nagranie jest jedną z najciekawszych perełek polskiej fonografii, jeśli chodzi o muzykę lat sześćdziesiątych. Kolejnym utworem godnym polecenia jest „You Must Believe Me” z repertuaru The Impressions, poddane przez efemerycznych Szkotów podobnej kuracji. Resztę utworów nieco psuje wokal Erica Farquhara, którego nosowa maniera może się nie spodobać koneserom rock'n'rolla. Z drugiej strony, czego można oczekiwać od zaledwie szesnastoletniego, przechodzącego mutację wokalisty amatorskiego zespołu?
Kolejną ciekawostką jest przypisanie autorstwa wszystkich
utworów znajdujących się na płycie N0432 grupie The Phantoms z wyjątkiem „Since
I Lost My Baby”. Obok tego tytułu pojawia się ni stąd, ni zowąd enigmatyczna
nazwa The Copycats. Dlaczego tak? The Copycats to nazwa kolejnego szkockiego
zespołu działającego współcześnie do The Phantoms w hrabstwie Moray. Można więc
przyjąć, że efemeryczne gwiazdy polskiej estrady nauczyły się tego utworu od
swoich kolegów, nie mając pojęcia o jego oryginalnej wersji.
Pronitowskie EPki są jedynymi wydanymi nagraniami The
Phantoms. Z zawartych na tych płytach utworów reedycji doczekał się jedynie
„Hey Girl” na kolekcjonerskiej, winylowej kompilacji „Wrenchin’ The Wires”
wydanej w śladowym nakładzie w RFN w 2004 roku. Również tylko ten utwór jest
dostępny w wersji cyfrowej. Na ten moment zespół jest znany tylko nielicznym
koneserom „małej czarnej” na czterdzieści pięć obrotów, którym udało się zdobyć
te pięćdziesięcioletnie krążki, co nie należy do rzeczy łatwych. Płyty ukazały
się w małym nakładzie a brak propagacji tej muzyki przyczynił się do śladowej
ilości sprzedanych egzemplarzy.
Po półwieczu od ich wizyty w Polsce, historia The Phantoms
tonie w mroku niepamięci. Jest ona jednak jedną z ciekawszych, jeśli nie
najciekawszą bigbitową opowieścią, która pokazuje gigantyczną przepaść pomiędzy
eksplodującym, wyznaczającym coraz to nowe kamienie milowe brytyjskim rynkiem
muzycznym a zaściankowym, zakurtynowym, wygłodniałym na reglamentowany bigbit
rynkiem komunistycznej Polski, w której młodocianemu zespołowi szkockiemu udało
się w ciągu kilku tygodni wydać sześć utworów i zagrać trasę koncertową po
największych salach widowiskowych bądź co bądź średniej wielkości kraju. W domu
mogli o tym co najwyżej pomarzyć.
Nagrań The Phantoms można posłuchać tutaj
Nagrań The Phantoms można posłuchać tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz